Może Ci się to podobać albo nie. Ale ja chcę zabrać z ciebie całą tę energię. Chcę ściągnąć ją z każdego miejsca, w którym się ona gromadzi. Z oczu chcę zabrać twój smutek. Z serca, twój strach. Z ciała, chcę zebrać twoje pragnienie. Z umysłu, wątpliwość. Chcę cię całą, taką, jaką jesteś. Teraz, tutaj, wszędzie i już na zawsze. Ciebie tylko chcę. Czy ci się to podoba, czy nie.
Na pograniczu dnia i nocy tam, gdzie ja zawsze będę cię szukać, spotkaj się ze mną.
Okryj mnie swoimi czarnymi skrzydłami. Obejmij mnie na moment.
Podaruj mi swoje światło, które zasili moje serce w odwagę.
Coś wewnątrz jego duszy zbyt głośno krzyczało, wyrywało się i nie pozwalało mu się zatrzymać. Nie tym razem, już nie. Postanowił, że wreszcie posłucha. Że się nie cofnie, nie zawróci. Może ponownie spotka to, co tamtego dnia utracił. Może wbrew rozsądkowi na nowo obudzi w sobie światło.
Spotykałam cię, kiedy byliśmy dziećmi. Często towarzyszyłeś mi w rozmowie. A jeszcze częściej wypatrywałam cię na nocnym niebie. Nie raz i nie dwa. Raz, dwa, trzy. Przed cztery zatrzymał się czas. Wiem, że jesteś tam.
Lecz czas dla nas nie istnieje. Nie płynie liniowo, tylko się pętli. Tak jak my przemierza światy różne, w których od na zawsze szukamy siebie. Wbrew woli bogów.
Wszystko zlewa się w szarość. W tym świcie, który pozostał na zgliszczach starego świata.
Tylko wskazówka zegara granice od siebie oddziela. Dnia i nocy, a może światów.
Jaka jest pora? Chyba już przestałam to liczyć. Lata temu.
Tak samo jak przestałam dostrzegać światła, a może świat cały.
Stanęła przed nim zupełnie naga. Tak pewna siebie, tak bezwstydna.
Pozbawiona w tej chwili całej swej skromności.
Gotowa, aby w tym jednym momencie oddać się w posiadanie jego ognia. Aby poddać się buzującemu w niej pragnieniu.
Różne smoki, różne wiedźmy, wróże i magowie chodzą po tym globie. Takie całkiem bliskie ziemi, takie bagienne, leśne, cmentarne, podwórkowe, również takie, które mienią się pełnią blasku. Świat pełen jest niezwykłości.
Stanęła na środku ogrodu. Stary, jakby zatrzymany w czasie, skąpany był w blasku gwiazd. Choć uśpiony to tak pełen wyczuwalnej energii. Drzewa, niczym mityczni strażnicy, szumiały cicho. Kwiaty nieruchome i ubrane w kolory nocy, zdawały się obsypane złotym pyłem.