Pośpiech, presja, nadmiar obowiązków. Wygórowane wymagania i aspiracje towarzyszą nam na każdym kroku. Nierzadko w tej codziennej gonitwie zatracamy samych siebie. Często nie rozpoznajemy już, gdzie tak naprawdę jesteśmy prawdziwi my, a gdzie narzucone przez otoczenie maski i schematy.
"Pętla. Narodziny" na zawsze zostanie książką, która przywróciła mnie wyobraźni. Dla której i za sprawą której zdecydowałam się zaistnieć jako autorka. Odważyłam się dać sobie samej przestrzeń do samorealizacji. Przestrzeń, w której pasja, drzemiące w sercu marzenie, wreszcie przeznaczenie, które wcale nie jest dziełem przypadku, pięknie się zapętliły. Ta książka to było mój pierwszy krok w powrocie do siebie. Pomimo że tak naprawdę, zanim ukazała się gotowa powieść, wykonałam wiele pierwszych i kolejnych kroków. Dla tej książki i swojego duszy pragnienia.
Ludzi skrywają w sobie różne siły. Otrzymują w darze różne talenty. Jedni je w sobie odkrywają, rozwijają. Inni nie odnajdują ich wcale.
Pośród mocy, którymi dysponujemy, znajdują się dobre i złe. Oraz takie, które mieszają się ze sobą w różnych proporcjach.
Istnieją również moce szczególne, którymi dysponują wszyscy. Albo zdecydowana większość z nas. Jedną z takich są słowa.
Bywa, że krajobraz jest nam dany tylko na chwilę. Pojawia się, kiedy zupełnie się go nie spodziewamy. Wyłania się nagle zza zakrętu i zachwyca. I choć na moment tylko był z nami, zostaje już na zawsze. Niczym tatuaż na sercu, tak odległy a duszy jakby najbliższy.
Ciężko za wszystkim nadążyć. Ciężko się wyrobić. Nie sposób ogarnąć, nie chodząc przy tym na skróty. Zwłaszcza że doba ma, ile ma i nie chce trwać ani minuty dłużej.
Byłam niedawno w rodzinnym domu. Nie w ramach jakiejś szczególnej okazji czy świąt. Ot tak po prostu, spotkać się z rodzicami.
Choć nie mieszkam w tym domu już od wielu lat, to miejsce wciąż w jakiejś części jest moje. Czuję się w nim całkiem swobodnie, żeby nie powiedzieć wprost; - czuję się tam wciąż jak u siebie.
Wypiłam kawę, sprzedałam córkę dziadkom i poszłam na piętro, poszukać czegoś w składowanych przez zimę rzeczach.
Kiedy kilka dni temu zastanawiałam się, jaki będzie pierwszy materiał, który pojawi się w notatkach Meg, miałam mętlik w głowie. Tyle jest przecież szkiców w mojej szufladzie. Rozproszonych po wielu folderach notatek. Zalążków tematów nagranych na dyktafonie. Ogrom przemyśleń i materiału do wykorzystania. W końcu przecież w jakimś celu stworzyłam The Meg's notebook.